sobota, 1 września 2012

Bo jednej było mi mało...

Z racji tego, że nie lubię się publicznie zwierzać, co mi dolega i boli ani ze skruchą przepraszać i tłumaczyć dlaczego mnie nie ma- postanawiam oficjalnie winę zwalić na wirusa BLS (Bardzo Lalkowy Sierpień). Bardzo lalkowy miesiąc spowodował u mnie całkowite przeciążenie i odlalkowanie. Ja wiem- fajna zabawa, jakieś poruszenie blogowe i poczucie wspólnoty- ale gdy codziennie na 50 blogach widziałam ten sam tytuł BLS i zdjęcie o takiej samej tematyce, to zaczynałam bać się otworzyć lodówkę (kto zna dowcip o Leninie, to zrozumie). Tak więc z rozmysłem i czując się całkowicie usprawiedliwiona olałam całość blogosfery- no bo czemu mam komentować pozostałe ileś blogów, na których wirus BLS nie zagościł, a omijać jedynie zadżumione? Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i nie mając już zasłony dymnej w postaci unikania BLS postanowiłam powrócić do życia blogowego.
Dziś zgodnie z tytułem- dorobiłam się drugiej Paskudy Blythe, dla odmiany rudej.